piątek, 29 marca 2013

Nowe spojrzenie.

- Dla mnie? - moje zdziwienie sięgnęło zenitu.
- Jestem nowy w mieście, nie mam znajomych. Poznałem Ciebie, więc nie chciałbym stracić szansy na przyjaźń z Tobą. Mimo tej wrednej powłoki, którą się osłaniasz, całkiem miła z Ciebie dziewczyna, Charlie.
Dlaczego nie opieprzyłam Go za to, że nie użył mojego prawdziwego imienia? Powinnam to zrobić! Ot, co!
- Powiem to ostatni raz. Nie mów do mnie Charlie.
Zeskoczyłam z murku i szybkim krokiem, nie odwracając się za siebie odeszłam. Idąc ulicą Bedford, co chwila zerkałam za siebie z nadzieją, że Christopher Warren podbiegnie do mnie i pocałuje mnie, mówiąc, że nie chciał mnie odstraszyć tak szybkim wyznaniem swych uczuć. CO?! Co ja w ogóle plotę. Chris to totalny idiota. Chciał naciągnąć mnie na.. No właśnie, na co? Bądźmy szczerzy. Dziewczyna jak ja nie ma nic do zaoferowania. Weszłam do jednego z obskurnych bloków, po czym wbiegłam na trzecie piętro i weszłam do mieszkania 36. Już na samym wejściu uderzył we mnie odór stęchlizny, alkoholu i papierosów. Kilkanaście pustych butelek od alkoholu walało się po podłodze, ubrania były porozrzucane po całym korytarzu. Przestraszyłam się. Jak mogłam być taką przyjaciółką i zostawić Sam całkiem samą? Kilka dni temu zmarł jej chłopak, do cholery, a ja zajmuję się jakimiś durnymi romansikami z milionerem z Manhattan'u. Choć jakby spojrzeć na to z innej perspektywy, Chris okazał się w porządku. Obiecał pomóc z reklamą Ruby i to dzięki niemu na chwilę zapomniałam o swoich problemach. Wstyd przyznać się, że przez te kilka godzin znów poczułam się jak dziewczyna z TAMTEJ strony mostu, która tylko odwiedza biedną dzielnicę Brooklyn'u. Wchodząc do ciemnego pokoju, zdałam sobie sprawę, że tamtej dziewczyny już nie ma. Teraz jest ćpunka, która musi ratować swoich zaćpanych przyjaciół. Jednak najpierw załaduje sobie krechę z białego proszku, który leżał w woreczku foliowym na stoliku.

(Z perspektywy Chris'a)

     Zostawiła mnie ot tak, po prostu. W mojej wypowiedzi starałem się być delikatny i subtelny, sugerując jej lekko, że to kłamstwo. Że nie oczekuję od niej przyjaźni. Pierwotnym planem był spacer, który po kilkunastu minutach okazał się złym pomysłem. Nogi poniosły mnie na schody, które prowadziły do podziemnego metra. Stwierdziłem, że to będzie dobry pomysł przejechać się tym sposobem komunikacji miejskiej.
     Wysiadając z wagonu, ku swojemu zdziwieniu usłyszałem własne imię. Odwróciłem się i zobaczyłem wysoką blondynkę idącą w moją stronę.
- Znamy się? - nie miałem ochoty na żarty, więc postanowiłem zbędnie się nie pierdolić.
- Jesteśmy w jednej klasie. - czułem jej wzrok, jak laser mierzący mnie od góry do dołu - Wracasz z Brooklyn'u?
- Tak. Spotkałem się z Charlie.
-Charlotte Brown?! - blondynka niezbyt starała się ukryć zdziwienie. - Odwoziłeś ją na odwyk?
W jej głosie było słychać kpinę. Co ta dziewczyna wygaduje? Przecież, żeby ktoś trafił na odwyk musi najpierw...
- A więc o niczym nie wiedziałeś.. - powiedziała z satysfakcją w głosie.- No tak.. W końcu rany na przedramionach i nadgarstkach, zaczerwieniony nos i przepalone płuca to nie jest dobry temat do rozmów.
- O czym Ty mówisz? - nadal byłem zdezorientowany.
Nie wiedziałem o czym ta dziewczyna mówi. Charlotte miałaby być narkomanką? Przecież to jest niemożliwe. Spędziłem z nią cały dzień.. Ani razu nie zachowała się jakoś inaczej. Blondynka na ogół jest raczej specyficzna. Raz miła, a czasem chciałaby przyłożyć komuś kijem do baseball'a.
Dziewczyna podeszła do mnie, łapiąc za ramię i ciągnąc w stronę jakieś knajpki, powiedziała:
- Chodźmy się czegoś napić, a opowiem Ci całą historię Charlotte Brown.
Nie chciałem spotykać się z nieznajomą dziewczyną, która w zarozumiały sposób obraziła Charlie. Jednak chęć poznania jej, dlaczego się tak zachowuje, wzięła górę.
     Usiedliśmy przy stoliku schowanym w kącie i zamówiliśmy Martini. Kelner po kilku minutach podał zamówienie i odszedł.
- Miałaś mówić. Więc słucham.
- Znam ją od dziecka. Kiedyś mieszkałyśmy niedaleko siebie..
- Ona mieszkała na Manhattan'ie?
- Nie przerywaj mi, to dowiesz się wszystkiego. - kiwnąłem głową, a ona mówiła dalej- Brown'owie byli jednymi z najbogatszych ludzi zamieszkujących te tereny. Jej ojciec prowadził niezwykle opłacalną i dobrze prosperującą firmę transportową z siedzibą w Nowym Jorku. Charlotte była kiedyś zupełnie inna. Była BOGATA. A pieniądz zmienia ludzi, Chris.. Nie zawsze była tematem kpin i żartów. Kiedyś to ona kpiła i poniżała ludzi. Będąc na szczycie drabiny społecznej, mając przy sobie najlepsze przyjaciółki, czuła, że jest w stanie zrobić wszystko. I tak właśnie było. Jej rodzina była zapraszana na największe gale, uroczystości , a nawet przyjęcia urządzane przez gwiazdy z pierwszych stron gazet. Dwa lata temu zawalił jej się cały świat. Szczęśliwa szesnastolatka dowiedziała się z mediów, że rodzinny interes upadł. Nie tylko upadł, ale zadłużył rodzinę na tyle, że przeprowadzka na Brooklyn była koniecznością.
- Przepraszam, że Ci przerwę, ale co to się ma do odwyku? Popadła w depresję?
- Można to tak nazwać. Matka zapłaciła za kompletny okres nauczania w szkole, dlatego jeszcze tu jest. Choć zapewne wolałaby uczęszczać do jednej ze szkół Bronx'u. Od tamtej pory każdy, którego poniżyła poczuł, że znalazła się idealna okazja, aby odegrać się na ex-księżniczce Manhattan'u. Charlie na Brooklyn'ie poznała tą dziewczynę.. Taka niska brunetka, siostra Nate'a. Samantha! Tak, Samantha. To przez nią Brown zaczęła brać. Przestała regularnie chodzić na zajęcia, przychodziła wtedy, kiedy jej pasowało. Jej oczy zawsze były zaczerwienione, jakby przepłakała całą noc, ręce drżały, a na każde słowo skierowane w jej stronę reagowała przesadnie nerwowo.
- Skąd znasz tego Nate'a? - spytałem podejrzliwie, na co blondynka zakłopotała się, lecz po chwili kontynuowała.
- Killan'owie nie od zawsze byli marginesem społecznym. Wracając do tematu.. Od tamtej pory twoja nowa dziewczyna nie jest już tą samą osobą, którą była kiedyś. Zmieniła nie tylko miejsce zamieszkania, ale również towarzystwo w jakim się obraca.

Słowa Tracy zostały w mojej głowie do późnej nocy. Nie mogłem zasnąć. Charlotte zrobiła na mnie piorunujące wrażenie dziewczyny, która zgubiła życiową drogę, po przeprowadzce na Brooklyn. Tymczasem zaczęła brać narkotyki i pracować w obskurnym barze, oddając się przypadkowym klientom? Moje myśli płatają mi figla. Raz wyobrażam ją sobie jako pewną siebie dziewczynę, która nie reaguje na moje wdzięki, a gdy otwieram oczy widzę ją zaćpaną w kącie opuszczonego mieszkania.
     To nie może tak wyglądać. Nawet jeżeli Charlotte miała chwilę załamania i zapaliła sobie skręta to przecież nic złego jej się nie stało. Nikomu nie stało się nic złego. Znam dziewczyny jak ona. W Anglii pełno było nastolatek, które chcąc zwrócić na siebie uwagę starszych chłopaków kupowały w coffee shopach słodycze z marihuaną, czy po prostu określoną ilość. Brown'ówna zapewne przechodzi przez fazę odrzucenia. Muszę jej pomóc! Ośmielić ją w kontaktach z ludźmi ze szkoły, zaangażować ją w organizację reklamy dla Ruby i poświęcić jej uwagę. Być może tego brakuje jej najbardziej. Aby ktoś się o nią martwił, popatrzył na nią czułym wzrokiem, przytulił. To nie jej wina, że firma rodziców upadła, że przeprowadzka była jedynym, racjonalnym wyjściem z trudnej sytuacji. Bankructwo nie zdarza się każdemu, nie jest problemem codziennym w Nowym Jorku. Bynajmniej na na Manhattan'ie.
     Może zaprosiłbym ją na wakacje do Londynu? Spojrzałaby na świat z innej perspektywy. Chociaż nie.. Swoją drogą jej rodzice nie interesują się swoją córką? Że nie chodzi do szkoły, że marnuje sobie życie? Może jest sierotą? W końcu sama musi pracować na swoje utrzymanie.


(Z perspektywy Charlotte)

- Wynocha stąd! No dalej, idź do niego. Ostatnio było Wam cudownie, gdy dźgał Cię jak tanią dziwkę. - głos przypominający syk węża wybudził mnie ze snu.
Podniosłam głowę, która zdawała się ważyć tonę. Rozejrzałam się po salonie, zdezorientowana, że nie obudziłam się w swojej sypialni, którą dzieliłam z Samanthą. Krzyki dochodzące z korytarza narastały, wyzwiska nabierały nowego wyrazu.
- Powiedziałem Ci już, że nie chcę mieć nic wspólnego z takim kurwiszonem jak Ty. Wyjdź stąd i więcej nie wracaj, rozumiesz?
Wiedziałam, że Nate potrafi być nieprzyjemny, ale tymi słowami przekroczył granice. Kobieta wymaga szacunku, nawet jeżeli Go zdradziła, co wywnioskowałam  ze słów współlokatora. Wstałam z kanapy i postanowiłam ogarnąć zaistniałą sytuację i uspokoić parę.
    W przejściu stał Nate, który w momencie mojego pojawienia się podszedł do dziewczyny, mocno przytulił do swojej piersi i pogłaskał po głowie. Ten chłopak ma jednak trochę oleju w głowie ,pomyślałam. Odwróciłam się na pięcie i z powrotem usiadłam na kanapie. Po kilku minutach poczułam, że moje nogi unoszą się w powietrzu i po chwili opadają czyimś ciele.
- Masz. - przyjaciółka podała mi zeszyt, na którym była rozdzielona kreska i fifkę. Usiadłam wygodnie i za jednym zamachem wciągnęłam biały proszek do nosa.
- Z kim Nate tak się mizia? - ciekawość sięgała zenitu, więc musiałam wyciągnąć od Sam jak najwięcej.
- Jakaś bogata idiotka. Podobno chodzi do Twojej szkoły.
Nie odpowiedziałam już nic, tylko zamyśliłam się. Jaka dziewczyna z Manhattan'u chciałaby spotykać się z Nathaniel'em Killan'em? Odpowiedź była prosta: Dziewczyna jak ja. Osoba, która się zgubiła, która potrzebuje pomocy.
     Nawet taki palant jak mój współlokator znalazł sobie dziewczynę, którą pomimo różnic społecznościowych, kochał. I co najważniejsze, która kochała jego. Nate wiele razy powtarzał, że chciałby wyjść z nałogu, zacząć normalnie żyć. Lecz słowa w tym przypadku są rzucane na wiatr. Ktoś, kto bierze od ośmiu lat, nie ma szans na kilkudniowy odwyk. Chłopak musiałby spędzić miesiące w specjalnym ośrodku, aby wyjść czystym i bez chęci na jointa czy strzykawkę.
Brady był kimś ważnym dla Sam. Killan'owie znaleźli już swoją miłość. Niekoniecznie ze szczęśliwym zakończeniem i bezproblemową, lecz znaleźli. Czy ja, Charlotte Brown odnajdę kiedyś w sobie cząstkę, która chciałby coś poczuć? Która chciałaby kochać? Cieszyć się jak smarkata nastolatka na każde spotkanie ze swoim chłopakiem? Odczuwać te popularne motylki w brzuchu? Wymykać się w nocy spod czujnego oka rodziców na spotkanie z nietolerowanym przez rodziców chłopakiem?
     To niemożliwe. Matka ma na mnie wyjebane, nie chce mnie znać. Żaden chłopak o zdrowych zmysłach nie chciałby spotykać się z dziewczyną mojego pokroju. Odpowiedź brzmi nie. Nie chcę czuć.



Tak więc pojawił się kolejny już rozdział. Pisałam go przez kilka dni, starając się ukazać wam pewne aspekty. Zmierzam ku pewnym zwrotom akcji, które mam nadzieję, że Wam się spodobają.
Jeżeli moje opowiadanie Ci się spodobało, skomentuj, wyraź swoją opinię, skomentuj, abym mogła poprawiać swoje błędy, których popełniam mnóstwo.
Z okazji zbliżających się świąt Wielkanocnych chciałabym złożyć Wam serdeczne życzenia i bogatego Zajączka! :) Do następnego!

6 komentarzy:

  1. Okropnie szkoda mi Charlie. W głębi serca ciągle mam nadzieję, że znajdzie się ktoś kto wyciągnie ją z tego strasznego nałogu. Musi być jej ciężko, chociaż z innej strony nie powinno mi być jej żal. Bo sama sobie na to zapracowała. Ja wiem, że to przez rodzinę i tak dalej, ale przecież są inne rozwiązanie, a nie od razu popadanie w nałogi. Mogła rozwiązać to inaczej. Ale skoro nie rozwiązała, to pozostało jedynie czekać na jakąś dobrą duszyczkę, która pomoże się wydostać Cjarolotte z tego bagna.

    Pozdrawiam i czekam na kolejny. ;)
    http://i-can-see-it-in-your-smile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, jak miło wpaść w święta z chęcią napisania rozdziału i znaleźć tak miły odzew :) Oczywiście dziękuje bardzo i skoro chciałaś, informuje że nowy rozdział się faktycznie pojawił. Co do twojego opowiadania, również właśnie je przeczytałam. Może nie jest to tematyka, która akurat teraz w duszy mi gra i przyciągnie na długie godziny, ale historia zdecydowanie ma w sobie fajny potencjał. Warto ją dalej rozwijać i pielęgnować, z pewnością wkrótce do niej powróce

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta dziewczyna, która spotkała się z Chrisem, to jak mniemam dziewczyna Nate'a? ;) Jeśli tak, to wyjątkowo podłe dziewczę. No chyba, że ma w tym jakiś motyw. Ale niby jaki? Może kosztem Charlie chce wyciągnąć swojego chłopaka z tego bagna? I tak źle, i tak niedobrze. Interesuje mnie jeszcze jedno. Czy intencje Chrisa ją tak czyste jak się wydaje? Otóż, takie powinny być, skoro teraz mamy wgląd do jego umysłu, a to co z tego wynika jest jednoznaczne. Ok, chce jej pomóc. Rozumiem. Pytanie tylko, czy Charlotte będzie chciała tej pomocy? Bo jej jedyną deską ratunku zdaje się odcięcie od przyjaciół. A tych wątpię, żeby opuściła.
    Podoba mi się, że zdecydowałaś się nakreślić jeszcze dokładniejsze tło dawnego życia rodzinnego i towarzyskiego bohaterki. Choć czy jest ono prawdziwe, skoro cała historia popłynęła z ust jakiejś bogatej dziewczyny? Chętnie się przekonam.
    Czekam na więcej i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award
    Więcej na http://67igrzyskaoczamijulites.blogspot.com
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałas nominowana do The Versalite Blogger ! Powodzenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, niesamowite opowiadanie ! :D Dodaję do obserwowanych i z niecierpliwością czekam na kolejne części <3 Zapraszam do siebie na thisworldscaresmee.blogspot.com :)))

    OdpowiedzUsuń